A liczba wyświetleń ciągle rośnie ^^!

niedziela, 27 lutego 2011

Herbaciane muffiny jakich świat nie widział !

Od jakiegoś czasu chodził za mną dziwny (jak dla mnie) smak- herbaciany :) Dziwny dlatego, że z reguły nie przepadam za herbatami wszelakiej maści. Z powodu mojej awersji i równocześnie występującego apetytu, postanowiłam w nietypowy sposób wykorzystać owy smak. Tak oto powstały muffinki herbaciane, zrodzone z wewnętrznej walki moich preferencji smakowych :)

Składniki:
2 szklanki mąki
1 mały banan
7 saszetek herbaty (ja użyłam Sagi)
1 szklanka cukru (opcjonalnie 3/4 :))
1/3 szklanki mleka roślinnego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
płatki migdałowe

Przepis:
Mieszamy suche składniki. 5 woreczków herbaty wrzucamy do szklanki i zalewamy wodą, mniej więcej do 3/4 wysokości szklanki. Czekamy aż herbata się zaparzy, następnie odstawiamy ją na kilka minut do wystygnięcia. Banana miksujemy na gładką papkę i dodajemy go razem z mlekiem i herbatą do suchych produktów. 2 saszetki herbaty rozrywamy i dodajemy ich zawartość do ciasta.  Ciasto przelewamy do foremek i dekorujemy płatkami migdałowymi. Ważne jest abyśmy nie dodawali żadnych sztucznych aromatów, aby herbata mogła zdominować zapach i smak ciasta :) 
Pieczemy przez ok 20 min w temperaturze 180 stopni .


Efekt przerósł moje oczekiwania. Babeczki rozeszły się w 5 minut i były zachwalane przez kolejne kilka dni :) Nie są to typowe, słodkie muffinki, jednak ich aromat jest tak oryginalny, że długo będzie za Wami "chodził" :)

P.S. Wreszcie znam wyniki apokalipsy... Zdałam ^^!!! I tak oto zakończyłam z powodzeniem semestr 3 :P

czwartek, 24 lutego 2011

Gdy apetyt na coś słodkiego musi być zabity natychmiast :)

Czasem mam tak, że MUSZĘ zjeść coś słodkiego teraz i zaraz! Nie ma innej opcji i udawanie, że z tym wygram zazwyczaj kończy się tak, że jem inne rzeczy,aby uciszyć "głoda słodkoluba", co niestety daje tylko chwilowy efekt. Zawsze kończy się tym, że jednak idę do kuchni i szukam czegoś na JUŻ. Nie ma wtedy czasu na pieczenie, na robienie deserów... W ostatnim poszukiwawczym szale odnalazły się suche (o dziwo wegańskie) wafle :)

Składniki:
paczka wegańskich suchych wafli ( większość niestety ma jajko w składzie :()
powidła śliwkowe
masło orzechowe

Przepis:
Z paczki wyciągamy  cztery "arkusze" i układamy je na sobie. Między pierwszymi warstwami rozsmarowujemy masło orzechowe, między drugą powidła i na koniec znów masło orzechowe. Teraz pozostaje nam tylko wszystko to zlepić i pokroić na kształt kupnych wafelków ;)

Wiem, że nie jest to powalający przepis, ale obiecuję Wam, że połączenie powideł z masłem orzechowym na zawsze zostanie w pamięci Waszego podniebienia :P

niedziela, 20 lutego 2011

Mega bananowe pancakes

Macie czasem ochotę na puszyste, mięciutkie naleśniczki ? Ciepłe, rozpływające się w ustach, o konkretnym smaku? Jak na Łakomczucha przystało preferuję naleśniki na słodko, wykończone kilkoma kroplami syropu klonowego... POEZJA :)! Jeżeli właśnie narobiłam Ci apetytu, to śmigaj do kuchni i przygotuj sobie dużą porcję pancakes' ów z tego przepisu :)


Składniki:
2 dojrzałe banany (ja użyłam dość małych)
2 szklanki mąki
1 szklanka mleka roślinnego (ilość zależy od wielkości bananów)
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego
szczypta soli
syrop klonowy
  

Przepis:
Banany miksujemy na gładką papkę. Dodajemy do nich mleko, mąkę, sodę, proszek, cukier i sól. Mieszamy aż do uzyskania gładkiej, dość gęstej konsystencji. Smażymy na małej ilości oleju aż do zrumienienia. Podajemy polane odrobiną syropu klonowego :) 

Dziś mój ostatni dzień wolny. Jutro zaczynam nowy semestr i powiem Wam, że straaaasznie mi się nie chce... Do tego nadal nie znam wyników apokalipsy (wolę o tym nawet nie myśleć...) Tak więc od jutra znów czeka mnie przyswajanie wiedzy, tym razem na wszelakiego rodzaju metodykach :) Kto wie, może kolejny raz utwierdzę się w przekonaniu, że wybrałam właściwą drogę :)?

czwartek, 17 lutego 2011

Święto wszystkich Mruczków i tarta jabłuszkowo- brzoskwiniowa o zapachu lawendy :)

 Zapewne każdy wie, jakie dziś święto,jednak pozwolę sobie jeszcze raz Wam przypomnieć (dla wszystkich zapominalskich :)) Światowy dzień kota :)! Dziś każdy Mruczek powinien dostać wykwintny posiłek i dużą porcję miłości :) Przy okazji (tak tematycznie), chciałam Wam przedstawić Nuśkę :) Moja kochana znajda ma już 1,5 roku :) Jak każdy kot chadza swoimi drogami, jednak zawsze pozwala mi sobie towarzyszyć :) Mimo, że zgrywa bohatera (zdobywa każdy "szczyt" w nowym domu), każdego wieczora, gdy tylko w domu robi się ciemno, wtula się we mnie (żeby tylko obojętnie czym i jak mnie dotknąć :P) i dopiero wtedy zasypia :) Czyż to nie piękno kociej natury?


 Przejdźmy jednak do kulinarnej części notki :) Znów naszła mnie ochotą na tartę oraz eksperymenty z lawendą :) Z tej zachcianki zrodziła się ta oto piękność :P
Składniki:
ciasto:
1 szkl. mąki pszennej
1/3 szkl. oleju
szczypta soli
3 łyżki zimnej wody 
farsz:
ok 500g pokrojonych jabłek
3 połówki brzoskwiń z puszki
2 łyżeczki suszonej lawendy
Przepis:
Z podanych składników zagniatamy ciasto (ważne, aby woda była bardzo zimna) i wkładamy na 30 min do zamrażalki. Kroimy jabłka i brzoskwinie, następnie podsmażamy je na patelni. Do farszu dodajemy lawendę i delikatnie wszystko mieszamy. Wyjmujemy ciasto z zamrażalki i wykładamy nim formę. Pieczemy przez 30 min w temperaturze 180 stopni.



Kolejny raz zachwyciłam się aromatem lawendy :) W najbliższym czasie planuję inne eksperymenty kwiatowe, muszę tylko znaleźć jakieś odpowiednie "suszki" :) 
Miłego dnia kota :)!

wtorek, 15 lutego 2011

Walentynkowe praliny dla najbliższych :)

Walentynki... Szał serduszek, czerwonych balonów, ale i cudowny pretekst do pokazania w szalony sposób swej miłości :) U mnie może nie było szaleństw, ale miła, romantyczna atmosfera, to właśnie to, czego najbardziej potrzebowałam. Moja rodzina wprost uwielbia czekoladę ( jedni gorzką., inni mleczną, ale ważne, że czekoladę ^^), postanowiłam więc uraczyć najbliższych pralinami własnej roboty. Jak wynika z relacji z ostatniej chwili, wyszło mi to całkiem nieźle i otrzymałam zamówienia na następne :P

 

Składniki:
2 i 1/2 czekolady gorzkiej
150 g wegańskiej margaryny
3 łyżki syropu klonowego (lub innego słodkiego syropu)
50 ml ulubionego alkoholu (z wyłączeniem piwa :P)
1 łyżeczka aromatu pomarańczowego
opcjonalnie posypka czekoladowa lub wiórki kokosowe :)




Przepis:
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej i odstawiamy ją do lekkiego przestygnięcia. Margarynę ścieramy na tarce o grubych oczkach, dodajemy do niej syrop, aromat oraz alkohol, cały czas ucierając. Powoli wlewamy wystudzoną czekoladę, dokładnie mieszając (najlepiej przy pomocy blendera). Gotową masę przelewamy do foremek (ja użyłam tych od muffinów i małej blaszki) i wstawiamy na godzinę do lodówki. Najlepiej używać form sylikonowych, wtedy bez problemu wyciągniecie pralinkę :) W ramach dekoracji możecie posypać masę np wiórkami kokosowymi (ja użyłam posypki czekoladowej :))

Z góry uprzedzam, że praliny są słodkie, dlatego warto je jeść na raty lub podzielone na małe kawałki :)
Nie zmienia to jednak faktu, że są niesamowicie aksamitne i rozpływają się w ustach ^^

Mam nadzieję, że walentynkowy czar uczuć będzie z Wami każdego dnia :P!

piątek, 11 lutego 2011

Nachos własnej roboty i nietypowy dip :)

Zacznę od informacji dla osób śledzących losy moje i bloga :P Niestety nadal oczekuję na ogłoszenie listy "WSPANIAŁYCH", na której zapewne się nie znajdę... Oczekiwanie się przedłuża, ja staję się z każdym dniem coraz bardziej nerwowa i tak sobie egzystuję ^^ Za to z pozytywów, dziś zaliczyłam kolejny egzamin (ustny), który przerażał swą historyczną treścią... Ale to już za mną! Hip hip HURRA!! :):) Dziś postawiłam na przepis szybciutki, ale zaskakująco innowacyjny. Powstał z potrzeby wykonania szybkiego, przegranego obiadu przy wykorzystaniu zbędnych tortilli. Miałam złe przeczucia, a jednak :P

Składniki:
100 g ryżu
2 tortille
awokado (lub pasta)
curry
czubryca
kolendra
kumin
cebula
pieprz ziołowy
kurkuma

Przepis:
Tortille kroimy na małe trójkąciki, kształtem i rozmiarem przypominające nachos i podsmażamy je na chrupko na patelni (przez ok 10 min). Cebulę drobno kroimy i szklimy na małej ilości oleju. Ryż gotujemy, następnie odsączamy i doprawiamy duuuużą ilością przypraw. Ryż mieszamy z cebulą i dodajemy czubatą łyżkę (lub dwie) miąższu avokado lub pasty. W "dip" wtykamy kilka nachos i tak gotową przekąskę podajemy wygłodniałym znajomym :)

Spożywamy tylko i wyłącznie razem ^^ Nie wolno podjadać samych nachos :P!
Uprzedzam, że jak każda forma "chipsopodobna", jedzenie takiego nachos wciąga :P

wtorek, 8 lutego 2011

Na egaminy złeee, ciasto francuskiee :D

Obiecałam sobie, że jeżeli zdam wczorajszy egzamin na 3, to zrobię babeczki,a jak na 4 i wyżej, to upiekę ciasto :) Niestety gdy zajrzeliśmy do lodówki okazało się, że ciasto francuskie kończy właśnie swój żywot i po mimo pięknej 4 w indeksie zdecydowałam się na zrobienie czegoś na kształt znanych grzebieni lub ciastka z McDonald' s :)
Składniki:
gotowe ciasto francuskie
jabłka
brzoskwinie z puszki
cynamon
odrobina cukru cynamonowego
Przepis:
Arkusz ciasta francuskiego dzielimy na 6 długich pasków. Każdy z nich obsypujemy z jednej strony cynamonem. jabłka kroimy w kostkę, tak samo czynimy z brzoskwiniami :) Nakładamy kilka łyżeczek owoców na jeden pasek (dokładnie na jego połówkę), następnie zginamy go na pół i przy pomocy wody, sklejamy brzegi ciastka. Na koniec posypujemy "grzebienie" cukrem cynamonowym i wkładamy je na 20 min do piekarnika nastawionego na 200 stopni :)

Najlepiej konsumować je na ciepło, jednak trzeba odczekać ok 15 min po wyciągnięciu z piekarnika, bo łatwo o poparzenie języka ;)

Zaczynam już wariować... Czekam na wyniki sesyjnych wypocin i ciągle klikam "odśwież" xD Ajjjjj... Średnia zdawalność od kilku lat to 10 wybranych na 65 walczących ... hmmm... Jak będę w tej grupie szczęśliwców, to zapraszam na lampkę wina do mnie :P!

sobota, 5 lutego 2011

Zachwycający Falafel :)

W mojej głowie kotłuje się ostatnio wiele planów kulinarnych, jednak nie mam na nie zupełnie czasu. Z tego powodu wolno, ale miarowo udaje mi się realizować chociaż małą część z nich. Falafel był gdzieś na końcu listy "musisz to zrobić!", ale jakoś tak wyszło, że to właśnie na niego padł mój wybór, gdy na chwilę oderwałam się od nauki :) Przerażała mnie wizja smażenia na głębokim oleju, jednak olej nie był ani straszny, ani zbyt głęboki ^^
                                                                                    Składniki: (na ok 10 sztuk)
puszka cieciorki
1 cebula
2 ząbki czosnku
2 łyżki mąki
szczypta soli
trochę pieprzu
kolendra
curry
olej do smażenia
Przepis:
Odcedzamy cieciorkę, cebulę i czosnek drobno kroimy. Wszystko razem wrzucamy do miski i miksujemy na gładką masę. Następnie dorzucamy przyprawy, mąkę i ponownie miksujemy. A teraz najprzyjemniejsza część czyli formowanie kuleczek :) Masa jest spójna, więc można je zwyczajnie "ukulać" w dłoniach. Tak gotowe falafele wrzucamy do garnka z rozgrzanym olejem (wystarczy taka ilość, aby klopsiki mogły unosić się na jego powierzchni, nie dotykając dna). Ważne jest, aby cały czas olej był na dużym ogniu, bo gdy chociaż odrobinę wystygnie, falafel będzie się rozpadał. Czekamy ok 2 minut i wyławiamy chrupiące kuleczki :)

Najlepiej podawać w tortilli z warzywami, skropione ulubionym sosem :) Zaskoczyło mnie to, że już za pierwszym razem wyszły smakowite i takie jak chciałam, chrupiące z wierzchu, a mięciutkie w środku ^^ W najbliższym czasie wrzucę  przepis na szarlotkę, pizzę (która tak wszystkich zachwyciła, że postanowiliśmy ją sprzedawać :P), ciasto orzechowe i wiele innych :P Trochę mi się tego nazbierało :)

środa, 2 lutego 2011

Risotto orzechowe z lubczykiem i kotleciki panierowane z tofu :)

Przyszedł czas na pierwsze w mojej karierze, panierowane, kotletowe tofu :) Całe danie jest niestety czasochłonne, ale zapewne zachwyci wszystkich fanów chrupiących skórek, oraz aromatycznego ryżu :)

Risotto
Składniki:
100g ryżu brązowego
2 łyżeczki sosu sojowego
1 łyżeczka lubczyku
3 łyżeczki masła orzechowego
odrobina pieprzu
Przepis:
Do garnka (opcjonalnie głębokiej patelni) wlewamy małą ilość wody (tak aby po wrzuceniu ryżu, pokrywała go na całej powierzchni) i gotujemy ją aż do wrzenia. Wrzucamy ryż i czekamy, aż wsiąknie on całą wodę. Następnie znów dolewamy wody (ponownie tylko do przykrycia jego powierzchni) i czekamy aż ryż ją "wypije". Cała magia risotto polega na tym właśnie oczekiwaniu i dolewaniu wody :P Jest to pracochłonne, jednak ni jak nie da się osiągnąć tego efektu szybszą metodą. Gdy ryż jest już w miarę miękki wlewamy sos sojowy i wrzucamy przyprawy, po czym dolewamy wody. Trzeba bardzo uważać, aby nie przegapić momentu "wypicia" wody, bo możemy w łatwy sposób pozbyć się garnka :P Miękki ryż wyjmujemy na talerz i dodajemy do niego masło orzechowe. Po wymieszaniu odstawiamy na kilka chwil do "przegryzienia się", po czym możemy go podawać :)

Kotleciki z tofu panierowane
Składniki:
1 kostka naturalnego tofu
bułka tarta / mąka do panierowania
2 łyżeczki sosu sojowego
ostra papryka (w proszku)
Przepis:
Zaczynamy od odsączenia tofu. Płuczemy je pod bieżąca wodą i wycieramy z nadmiaru wody. Układamy ręcznik kuchenny na blacie, kładziemy na nim tofu i "przygniatamy" je czymś ciężkim (ja użyłam do tego mleka sojowego :P) na ok 30 min. Wymęczone i odsączone tofu przekrawamy na pół ( na grubość), a następnie tniemy je po skosie, aby powstały trójkąciki. Każdą z części zamaczamy na chwilę w sosie sojowym (ja je skrapiałam ) , posypujemy ostrą papryką, a na koniec obtaczamy w mące lub bułce tartej.  Tak przygotowane trójkąciki smażymy na patelni ok 2 min z każdej strony.

Powracając do tematu z poprzedniej notki... A jednak wszyscy się przestraszyli xD Mimo to, cieszę się, że czytacie (sądząc po zwiększającej się liczbie odwiedzin :)) o moich wegańskich poczynaniach :)
Dla tych, którzy jeszcze mają szczęście cieszyć się dobrodziejstwem ferii, życzenia miłego wypoczynku :)! A reszta do nauki marsz :D!