A liczba wyświetleń ciągle rośnie ^^!

wtorek, 26 marca 2013

Wegańskie czekolady i vegan burgery w Piece of Cake

Dziś trochę nietypowo, ale mam nadzieję, że komuś przydadzą się informacje zawarte w tym poście ;) Niedawno wzięłam udział w konkursie organizowanym przez sklep Evergreen. Udało mi się wygrać, co sprawiło mi ogromną radość, bo nagrodą był zestaw trzech czekolad! Jako honorowy czekoladożerca nie mogłam doczekać się paczki i codziennie czatowałam na listonosza. Wtem nadszedł ten dzień i przybyły! Trzy! Tylko dla mnie! Pięknie zapakowane, wyglądające jak z żurnala, wegańskie czekolady.


Największą chrapkę miałam na białą, bo to ona spędzała mi sen z powiek, ale postanowiłam zostawić ją na sam koniec - wielki finał. Szelest papierka, trzask czekolady - pierwszy kawałek poszedł... "Hmmmm.... Z orzechami? Jakieś rodzynki?" Pomyślałam, że nie jest źle. Nie tego się spodziewałam, ale jak na czekoladę w pełni wegańską, do tego wyczarowaną na mleku ryżowym, nie jest źle. Przyszedł czas na tę z kawałkami pomarańczy... Procedura ta sama, wielkie wyczekiwanie i ... jest pierwszy kawałek! Zaczęłam go "memlać"... Memlam i memlam i nic! Dla porównania i upewnienia się w swych odczuciach, sięgnęłam po drugi kawałek... I znów nic! Niby czekolada, ale jakoś tak czekolady w niej nie czuć! Syntetyczny posmak pomarańczy jest ledwie zauważalny i zdecydowanie nie zrobił na mnie wrażenia. Po tym smutnym odkryciu stwierdziłam, że zapewne staczam się po równi pochyłej i biała totalnie mnie rozczaruje. Od niechcenia (co by jak najdłużej żyć nadzieją) zaczęłam ją otwierać... Ułamałam kawałek. Jest! Jest smak i do tego wiernie odzwierciedlający moje wspomnienia o białej czekoladzie! Zafascynowana sięgnęłam po kolejny kawałek i znów to samo! Tym razem trafił mi się jeszcze orzeszek, więc miałam podwójną frajdę ;) Zakochałam się w tej czekoladzie bez pamięci! Mimo, że jej współtowarzyszki trochę mnie zawiodły, ona pokazała, że mimo swej wegańskości jest pełnowartościową czekoladą :) Musicie się na nią skusić!

Drugą rzeczą, o której chciałam Wam wspomnieć, to magiczne miejsce, które ostatnio odkryłam w Poznaniu. Przez przypadek, natknęłam się na czyimś facebooku na post o ich burgerach... Piece of Cake, bo o nich mowa, zrewolucjonizowali moje myślenie o wegańskich burgerach. Ale po kolei :) Gdy tylko wyczytałam, że gdzieś w moim mieście serwują wege buły, to już zaraz musiałam tam iść. Od planów od razu przeszłam do czynów i wybrałam się tam z moim Lubym. Już od wejścia czekało mnie spore zaskoczenie, bo spodziewałam się małej, nowoczesnej knajpy, a zastałam artystyczną wariację na temat stylu i ekologii :) Przemiła obsługa ( ten uśmiech jest znany chyba w całym Poznaniu ;)) sprawiła, że poczułam się jeszcze lepiej i bardziej swojsko. Zamówiliśmy jedną z dwóch burgerowych opcji (konfitura pomidorowo- jabłkowa , kotlet szpinakowy, jalapeno, szczypiorek ) i z niecierpliwością wyczekiwaliśmy ich nadejścia.



Gdy się pojawiły, początkowo zrzedła mi mina. Wyglądem nie przypominały tych serwowanych w Maku, nie były wypchane pięcioma warstwami sztucznego czegoś tam i byłam przekonana, że przez to właśnie MUSZĄ być gorsze. Jakież było moje zdziwienie przy pierwszym gryzie! Burger pełną gębą! Konfitura zdziałała cuda i nadała burgerowi szczypty magii... A bułka? To ona zawojowała moje serce... Z głębi serca przepraszam ją, że byłam powierzchowna i oceniłam ją po wyglądzie. Od pierwszego "chapsa" moim marzeniem jest odtworzenie tejże buły w domowym zaciszu ;) Jeżeli jeszcze się wahacie, to powiem Wam, że musicie tego spróbować! Nie byłam co prawda w Berlinie, nie kosztowałam tamtejszych sławetnych vegan burgerów, ale wiem, że to, co serwuje nam Piece od Cake jest fantastyczne, więc wsiadajcie na rower i pędźcie do Poznania na przepyszne wegańskie burgery :)



środa, 20 marca 2013

Potrójnie czekoladowy tort urodzinowy :)

Lata lecą, a Roślinożerka coraz starsza... Dobrze, że dieta wegańska hamuje proces starzenia, bo już bym się sypała ;) Wróćmy jednak do tematów kulinarnych :) Świętowanie urodzin bez wegańskiego tortu to nie świętowanie, więc był i on... Król wśród ciast i władca czekoladowych mórz ;) Nieskromnie powiem Wam, że tegoroczny wypiek powalił na kolana swoich poprzedników. Był tak dobry, że zebrałam na niego świąteczne zamówienia! Podbije serca wytrawnych czekoladoholików, skrytych wielbicieli kakaowych smaków i wymagających kremożerców. Jeżeli zbliża się jakaś specjalna okazja, albo zwyczajnie macie ochotę na odrobinę rozpusty, to ten torcik jest dla Was idealny!



Składniki
ciasto:
1 i 1/2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 szklanka zimnej wody
1 łyżka octu
3 łyżki kakao
5 łyżek oleju
1 torebka cukru cynamonowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

krem:
1 duży budyń czekoladowy
2 szklanki mleka sojowego
5 łyżek cukru
100 g wegańskiej margaryny
   
+ kilka kostek gorzkiej czekolady
   150 ml wódki wiśniowej
   100 ml mocnej kawy

Przepis:
Dokładnie mieszamy wszystkie składniki na ciasto, oprócz wody i octu. Następnie do masy dodajemy wodę, a na samym końcu ocet. Ciasto przelewamy do tortownicy i pieczemy około 35- 40 minut w temperaturze 200 stopni. Budyń gotujemy według standardowych zasad, jednak na mniejszej ilości mleka :) Gdy trochę przestygnie (musi być letni), dodajemy do niego po kawałeczku margaryny i miksujemy na gładką masę. Upieczone ciasto odstawiamy do wystygnięcia, następnie przekrawamy je delikatnie na dwie części. Każdą z połówek skrapiamy wódką i kawą, po czym dół dodatkowo smarujemy grubą warstwą kremu. Teraz najtrudniejsze- składamy tort do kupy :) Gdy już nam się to uda, smarujemy wierzch tortu pozostałą częścią kremu. Na koniec ścieramy na tarce gorzką czekoladę i posypujemy nią wierzch naszego torcika :) Wstawiamy ciacho do lodówki, aby się scaliło i podajemy schłodzone :)

piątek, 15 marca 2013

Kuskus - wartościowy obiad dla zabieganych

Szybko, szybciej, jeszcze szybciej. Niby chcemy zjeść coś porządnego, ale po powrocie do domu okazuje się, że po uszy tkwimy w krytycznej fazie głodu i mimo szczerych chęci, nie mam siły i ochoty na długie pichcenie. To co? Łapiemy za telefon i zamawiamy coś na wynos czy po raz setny przygotowujemy kanapkę? NIEEEEEE  :D! Otwieramy szafkę, wyciągamy z niej kuskus i przyrządzamy zdrowy, przepyszny obiad w 15 minut. Gotowi? START!



Składniki  (na 2 porcje):
1/2 szklanki kaszy kuskus
1 cebula
2 łyżki zielonego groszku
2 łyżki czerwonej fasoli
2 łyżki kukurydzy
1/2 czerwonej papryki
2 łyżki ketchupu/przecieru pomidorowego
2 łyżeczki sosu sojowego
wrząca woda
bazylia
oregano
curry
pieprz
sól

Przepis:
W czajniku przegotowujemy wodę, kuskus wsypujemy do miseczki i zalewamy go wrzątkiem, tak aby poziom wody górował nad kaszą o około 0,5 centymetra. Zostawiamy miseczkę w spokoju i zabieramy się za warzywa. Cebulę i paprykę kroimy w kostkę, następnie wrzucamy je z resztą warzyw na patelnię. Pod koniec smażenia dodajemy ketchup bądź przecier, sól oraz pieprz do smaku. Kaszę po około 5-6 minutach (gdy wchłonie całą wodę) przekładamy na patelnię i chwilę podsmażamy razem z warzywami. Na koniec dodajemy sos sojowy, curry, oregano oraz bazylię. Podajemy na ciepło, ciesząc się szybkim i wartościowym posiłkiem :)

wtorek, 5 marca 2013

Frytki z selera dla dietujących

Chcecie zrzucić zbędne kilogramy? Zaczęliście już walkę, ale ciągle brakuje Wam niezdrowych, kalorycznych przysmaków? Mam dla Was idealną propozycję :) Frytki w zdrowszej, niskokalorycznej wersji! Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia! Seler znany jest ze swoich właściwości odchudzających, szybko więc biegnijcie do sklepu i upieczcie sobie porcję tych cudeniek :)




Składniki:
1 seler
kilka kropel oliwy (można ją pominąć)
bazylia
oregano
curry
słodka papryka
sól 

Przepis:
Obieramy selera i kroimy go w słupki. Jeżeli lubicie we frytkach chrupiącą skórkę, skropcie selera odrobiną oliwy, jeżeli jednak chcecie zjeść wersję LIGHT do kwadratu, pomińcie ten fragment ;) Wrzucamy selera do miski, posypujemy dużą ilością przypraw i mieszamy, aby każda fryteczka ładnie się w nich obtoczyła. Tak przygotowanego selera odstawiamy na około godzinę, aby mógł się przegryźć. Wyjęte z lodówki frytki przekładamy na wyłożoną papierem blaszkę i pieczemy ok 25- 30 minut w 180 stopniach.

piątek, 1 marca 2013

Krem z pora

Zupa, która swoją prostotą oszałamia, a smakiem powala na kolana. Zapewne już ją jedliście, ale mimo to warto o niej przypomnieć :) Popularnością nigdy nie zdominuje pomidorówki czy rosołu (oczywiście wegańskiego ;)) , jednak smakiem z łatwością je pokona. Rozpocznijmy więc porową rewolucję na talerzu ! 



Składniki:
5 porów
3 spore ziemniaki
1 duża cebula
kilka kropel oleju
1,5 litra wody
2 wegańskie kostki rosołowe
3 łyżki mleka sojowego
natka pietruszki
pieprz
sól

Przepis:
Pora kroimy w talarki, a cebulę i ziemniaki w kostkę. Wszystkie warzywa wrzucamy na rozgrzaną patelnię ( skropioną olejem) i smażymy aż do zrumienienia. Wodę zagotowujemy, wrzucamy do niej kostki rosołowe i czekamy aż się rozpuszczą. Do wywaru wrzucamy podsmażone warzywa i gotujemy do miękkości - około 20-25 minut. Pod koniec gotowania miksujemy zupę, dodajemy mleko i przyprawiamy solą i pieprzem do smaku. Serwujemy posypaną natką pietruszki.