A liczba wyświetleń ciągle rośnie ^^!

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Najprostsze danie z ziemniaka :)

Tytuł mówi sam za siebie :P Czasem w kuchni to co proste, jest najlepszym rozwiązaniem. Z braku jakichkolwiek wyszukanych składników i apetytu na coś pieczonego, wyszło takie oto danie. Dość dobrze imitowało ziemniaki z ogniska, a to duży plus :)
                                                                                     Składniki:
ziemniaki w dowolnej ilości
3 łyżki kukurydzy
1/2 cebuli
trochę zielonego ogórka
2 łyżeczki sojonezu
lubczyk
oregano
pieprz
sól
Przepis:
Ziemniaki myjemy i wraz z przyprawami (w łupinkach) zawijamy w folię aluminiową. Wkładamy je do piekarnika nastawionego na 200 stopni, na ok 25 min (zależy od wielkości ziemniaka). W trakcie pieczenia przygotowujemy szybką sałateczkę-poleweczkę do ziemniaków :) Kroimy ogórka, cebulę, mieszamy z kukurydzą i sojonezem. Na koniec doprawiamy lubczykiem,oregano, pieprzem i solą.Podajemy razem ^^ Niezbyt wyszukane, ale dobre :)

Ostatnio stwierdziłam, że strasznie chciałabym nawiązać bliższy kontakt z wegańskimi blogerami :) Tak więc, jeżeli ktoś się jeszcze nie wystraszył, ani nie stwierdził, że jestem BLEEE xD, to byłoby mi miło gdyby się odezwał :) Może uda nam się zmalować razem coś wegańskiego :P ?

sobota, 29 stycznia 2011

W ramach oblewania zaliczenia, koktajl z górnej półki :)

Jako, że wczoraj dokonałam niemożliwego i zaliczyłam wreszcie coś, co spędzało mi sen z powiek, postanowiłam oblać to czymś zdrowym,a zarazem pysznym :) W kuchennym amoku udało mi się wpaść na coś genialnego ( znając moje szczęście zapewne nie jestem pierwszą osobą, która to odkryła :P)!

Składniki:
- 2 duże banany
- 2 szklanki mleka sojowego naturalnego
- 3 łyżeczki tahini
- pół łyżeczki cynamonu
Przepis:
Robimy BZYYYT BZYYYT i gotowe :):):):):)

Jeżeli dla kogoś koktajl jest za słodki (dla mnie troszkę był :P), można jeszcze bardziej go rozmleczyć :P Przepyszota :)! Ogłaszam wszem i wobec, że połączenie banana z sezamem zakwalifikowało się do mojego TOP 10 kompilacji smaków :) Po tak miłym akcencie lecę do dalszej nauki...
Ślę Wam bananowe całusy :P

środa, 26 stycznia 2011

Kulebiak wersja 2.0 ^^

Dziś nowość, coś wykwintnego, jednak prostego w wykonaniu. Wygląda ładnie, więc nadaje się do zaserwowania w ważniejszych momentach życia lub w czasach, gdy mamy ochotę zwyczajnie delektować się jedzeniem. Pomysł na kulebiak ( a raczej zorientowanie się, że coś takiego istnieje :)) zrodził się dawno temu, gdy w pewnej bajce (tak, tak, bajce :)) padła ta zadziwiająca nazwa. Najpierw przechodziłam fazę zaciekawienia, później zrezygnowania, aż tu nagle los podrzucił mi odpowiedni przepis. Wystarczyło tylko przerobić go po wegańskiemu i tak oto to cudo wylądowało na stole :)
Składniki:
1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego
200 g białej kapusty zaprawionej octem
50 g marchewki
1 duża cebula
1/2 żółtej papryki
2 łyżki sosu sojowego
kurkuma ( 2  większe szczypty xD)
lubczyk ( szczypta)
curry (dość duża ilość ^^)
imbir (ok 1 łyżeczki)
sól (według uznania)
Przepis:
Cebulę kroimy i podsmażamy ją na patelni. Marchew gotujemy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Gdy cebula się zeszkli, dodajemy do niej kapustę, marchew oraz paprykę i dusimy to wszystko na małym ogniu przez ok 5 min. Następnie dodajemy przyprawy i znów dusimy przez ok 5 min. Gotowy farsz pozostawiamy do wystygnięcia. Ciasto francuskie rozwałkowujemy i wycinamy z niego dwa duże koła (ja zrobiłam to przy użyciu dużej miski). Nakładamy na środek wystudzony farsz i sklejamy brzegi ciasta przy pomocy odrobiny wody. Obracamy kulebiak "blizną" ku dołowi, nakłuwamy go kilka razy widelcem, aby farsz mógł "oddychać" i smarujemy ciasto odrobiną oleju. Tak gotowe kulebiaki wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni, na ok 35 min (czas może się różnić w zależności od wielkości kulebiaków, tak więc czekamy aż ciasto ładnie się zarumieni i będzie chrupiące).

Jest to jeden z tych przepisów, który potrafi człowieka zaskoczyć. Mimo, że miałam trochę sceptyczne nastawienie do farszu składającego się głównie z kapusty, zachwyciłam się tą potrawą :)
Smacznych Kulebiaczów Wam życzę :)!

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Pita dla kociarzy ^^

Dziś zaprezentuję Wam kolejny przepis z serii łatwych :) Ale czy prostota wykonania jest obelgą? Według mnie to żadna ujma :) Tak więc zapraszam na królewską Pitę !

Składniki:
1 chlebek pita ( ja kupiłam taki ze słonecznikiem)
trochę marchewek karotek
brokuły
kalafior
tofu (np. wędzone ^^)
curry
lubczyk
pieprz i sól



Przepis:
Pitę najlepiej potraktować tosterem. Ja mam takie sprytne urządzenie, które wypieka mi kotki na wszystkim, stąd więc tytuł notki :P (ale zrymowałam!) Warzywa gotujemy lub smażymy (ja ugotowałam),tofu kroimy, przyprawiamy i wciskamy wszystko do Pity :) Na koniec można to wszystko utopić w ketchupie i pyszny obiadek gotowy!

Z nowości w moim "ogródku" to powiem Wam, że roznosi mnie energia! Chciałabym jakoś zadziałać, coś upiec, gdzieś, coś załatwić... Boję się, że może to być zwykły mechanizm wyparcia sesji i nauki z mego umysłu, ale cieszę się, że mój mózg tak pozytywnie mnie nastraja :) Tak więc, jak coś, ktoś, czegoś potrzebuje, to walcie śmiało ^^!

piątek, 21 stycznia 2011

Ciasto mandarynkowe dla Babci i Dziadka :)

Dziś święto Babuń, ale u mnie przyjęła się tradycja,że obchodzimy wspólnie Dzień Dziadkowy :) Jako,że lubię dawać prezenty od serca, a na Wigilii zachwyciły moich Dziadków wypieki, postanowiłam im coś upiec :) Skąd pomysł na ciasto mandarynkowe? Od kilku tygodni Babcię opanował mandarynkowy szał... I to chyba wszystko wyjaśnia :) Przy okazji mogę się pochwalić dziełami z nowych blaszek :) (ostatnio miałam szał zakupów po bardzo ciężkich przeżyciach na hospitacji...)
Składniki:
2 szklanki mąki
3/4 szklanki mleka (ja użyłam ryżowego)
1/3 szklanki cukru
starta skórka z jednej mandarynki
sok z 2 mandarynek
sok z połówki cytryny
1 łyżeczka aromatu pomarańczowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sodu
marcepan i posypka do ozdoby

Przepis:
Skórkę mandarynki ścieramy na tarce o drobnych oczkach, natomiast z miąższu wyciskamy sok (najlepiej ręcznie :)). Tak samo postępujemy z miąższem cytrynowym,a raczej połówka cytryny :) Mieszamy suche składniki, następie powoli dolewamy mokre. Mieszamy wszystko blenderem na wysokich obrotach. Na sam koniec możemy dodać małe cząstki mandarynek, najlepiej takich z puszki (są dokładnie obrane z białych skórek, które są zdrowe, ale gorzkie :(). Wsadzamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, na ok 30 min . Gdy ciasto pięknie wyrośnie, rozwałkowujemy marcepan i według uznania dekorujemy nasze słodkości :)

Przed chwilką Babcia uraczyła mnie kawałkiem ciasta i powiem Wam, że wyraźnie czuć aromat mandarynek (a o niego najbardziej się bałam ^^)
Życzę Wam i Waszym Babciom miłego Dnia :)
I smacznego :*!

P.S. Serduszko było dla Babci, a babka dla Dziadka :)

środa, 19 stycznia 2011

Sałatka sesyjna :)

Zawsze wtedy, gdy zbliża się sesja przypominam sobie o istnieniu tak cudownej rzeczy, jaką jest sałatka :) Szybka, smaczna, można ją przygotować na 200 sposobów i zdecydowanie jest sycąca. Podsumowując, wszystko to czego student w takim momencie potrzebuje :) Poza tym jakoś tak brak kolorów w tej styczniowej masakro- sesji, więc tak postanowiłam jej ich dodać :)
Składniki:
100 g zielonego groszku
150 g czerwonej fasoli
150 g kukurydzy
80 g zielonego ogórka
3 liście sałaty lodowej
1,5 łyżka sojonezu (ja użyłam tego z przepisu w poprzedniej notce :))
2 łyżeczki sosu sojowego
100 g ananasa
oregano
pieprz
sól
Przepis:
Kroimy wszystkie składniki warzywno- owocowe, przyprawiamy, dodajemy sojonez, mieszamy i gotowe! Czyż to nie genialne :)? Chyba złożę wniosek o uznanie sałatki za najlepszy posiłek akademicki :P
 Ruszam więc do moich ukochanych notatkowych stosów, a Wam życzę smacznego i trzymam kciuki za wszystkich studentów :):)!

sobota, 15 stycznia 2011

Najpierwszy sojonez (czosnkonez) :)

Ostatnie dni upłynęły mi pod znakiem nauki :/ Z przykrością muszę stwierdzić,że zbliżająca się sesja będzie jedną wielką masakrą... Nie mam pojęcia jak przez nią przebrnę, ale już teraz możecie zacząć trzymać za mnie kciuki :) pozytywnej energii nigdy za wiele :) Dzisiejszy przepis już troszkę przeleżał w folderze, ale i tak wart jest wstawienia :) Walka z majonezem była niesamowita ("tańczył" w misce i pryskał jak szalony :P), ale zakończyła się zwycięstwem :) Sojonez wyszedł troszkę jak sos czosnkowy, ale w sumie miła odmiana :)
Składniki:
200 ml mleka sojowego
200 ml oleju
1 łyżka musztardy
2 łyżeczki soku z cytryny
ząbek czosnku
szczypta soli
szczypta pieprzu
Przepis: 
Mieszamy mleko, musztardę, posiekany czosnek i sok z cytryny. Do masy powoli dolewamy olej (cienką stróżką). Miksujemy na pełnych obrotach. Powoli zwalniamy i doprawiamy szczyptą soli i pieprzu. Sojonez może nam się wydawać zbyt rzadki, jednak po odstaniu w lodówce (ok godziny) nabierze właściwej konsystencji :)

A teraz uruchomcie swoją wyobraźnię i na milion sposobów wykorzystajcie sojonez ^^! 

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Lawendowo- cytrynowe ciasto jako spot reklamowy sklepu ze zdrową żywnością i bloga Hello Morning :P

Tak jak obiecałam, opowiem Wam dziś historię o pewnym cieście i przygodzie w sklepie :) Wracając z zajęć postanowiłam wstąpić do sklepu ze zdrową żywnością. Zainspirowana pachnącymi lawendą przepisami Maddy, postanowiłam poeksperymentować. Przeszukałam półki, znalazłam to czego potrzebowałam (lawenda, czubryca i paluszki razowe) i grzecznie stanęłam w kolejce. Przede mną stała Pani (pozdrawiam ją serdecznie :)), która była wyraźnie zainteresowana moimi zakupami. Co jakiś czas się oglądała, aż wreszcie zapytała czy jestem Roślinożerką (przeżyłam szok xD) i po co mi ta lawenda :) Pokrótce opowiedziałam zaskoczona do czego mam jej zamiar użyć, ale Pani dopytywała jak i gdzie znajdzie przepis, tak więc podałam adres bloga Hello Morning i zachęciłam do jego przejrzenia (Pani zapewne jest teraz stałą czytelniczką :)). Po wyjściu klientki, sprzedawca również zapytał o tego bloga i tak oto wegańskie blogi poszły w świat :P Normalnie jestem  żywą reklamą ^^ Przejdźmy jednak do przepisu :)
Składniki:
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru
6 łyżeczek oleju
sok z połówki cytryny
skórka z połówki cytryny
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki suszonej lawendy
1 szklanka mleka sojowego 
1 łyżeczka aromatu pomarańczowego
Przepis:
Wszystkie suche produkty wsypujemy do jednej miski, a mokre wlewamy do drugiej, następnie mieszamy. Skórkę cytrynową ścieramy na tarce o drobnych oczkach i dodajemy do ciasta. Lawendę dodajemy bezpośrednio do ciasta, delikatnie mieszając, aby nie "zmiażdżyć" kwiatków :) Ciasto przelewamy do wysmarowanej olejem formy (ja wybrałam taką do babki) i pieczemy przez 30-40 min w temperaturze 180 stopni. 

Ciasto jest mięciutkie (wydaje ciekawy dźwięk przy krojeniu - jak świeży chleb :)) i bardzo aromatyczne. Osobiście zakochałam się w lawendzie ^^ Nie przypuszczałam,że smakuje tak samo cudnie jak pachnie :) W najbliższym czasie mam zamiar dalej z nią eksperymentować, po coś przecież kupiłam cały jej woreczek :) 



piątek, 7 stycznia 2011

Sajgonki mego Ukochanego :)

Znów dorwałam się do internetu u mego Lubego, więc od razu piszę do Was weganie i weganki ^^ Dziś zapraszam na ucztę kulinarną rodem z kuchni dalekiego wschodu! Mimo, że ciasto nie zostało potraktowane smażeniem na głębokim tłuszczu, wyszło pysznie i chrupiąco (dość nietypowo jak na sajgonki,ale zapewniam,że jest to bardzo dobra alternatywa dla osób "uczulonych" na nadmiar tłuszczu w tłuszczu :P)  :) Zaserwował mi je mój Najdroższy na wegańską kolację :)

Składniki:
1opakowanie papieru ryżowego
1 ziemniak
1 marchew
1 mała cebula
ok 100 g cieciorki
4 łyżki kukurydzy z puszki
garść makaronu ryżowego (jeden chwyt xD)
sos sojowy
przyprawy
olej
Przepis:
Zaczynamy od ugotowania marchwi,makaronu i ziemniaka. Cieciorkę rozgniatamy w misce i dodajemy do niej łyżeczkę sosu sojowego, curry i inne przyprawy. Ugotowane warzywa obieramy (lub pozostawiamy w łupinkach),kroimy w drobną kostkę i dodajemy je do cieciorki. Cebulę prażymy na złoto i razem z kukurydzą dodajemy ją do farszu. Makaron odcedzamy, kroimy na małe kawałki i również dodajemy do masy. Ostatnim etapem jest "zapakowanie" farszu w papier ryżowy. Aby zmiękczyć papier, moczymy go kilka chwil w letniej wodzie. Następnie nakładamy łyżkę farszu na arkusz i zawijamy w małe paczuszki. Na koniec smarujemy sajgonki małą ilością oleju. Pieczemy w piekarniku 20 min w temperaturze 200stopni.

Najlepiej podawać z sosem sojowym lub wasabi :)
Smacznego :)
P.S. W piekarniku właśnie rośnie ciasto, dzięki któremu zrobiłam ostatnio Maddy promocję :P Ale o tym w następnym poście ^^

niedziela, 2 stycznia 2011

Noworoczna pizza i stos nienoworocznych postanowień życiowych :)

Zacznę tym razem od wytłumaczenia mniejszej częstotliwości postów. Przeprowadziłam się niedawno i niestety nadal nie podłączono mi internetu :( Mam jednak nadzieję,że w ciągu następnych kilku dni oddadzą mi moją sieciową wolność... W sylwestrową noc postanowiłam wyczarować mini pizzę z ciasta francuskiego. Bałam się, że wyjdzie dziwaczna, jednak okazała się świetną, szybka wersją oryginalnej pizzy.
Składniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego
3 łyżki kukurydzy z puszki
ok 50 g wędzonego tofu
3 łyżki przecieru pomidorowego
ok 50 g czerwonej papryki
kilka plasterków pomidora
ulubione przyprawy
Przepis:
Rozwijamy ciasto francuskie i dzielimy je na 6 kawałków. Każdy z kawałków smarujemy przecierem pomidorowym i nakładamy resztę składników. Dla lepszego efektu można też delikatnie złożyć i skleić boki ciasta (przy pomocy odrobiny wody). Pieczemy przez 20 min w temperaturze 200 stopni :)
Wiem,że na tym blogu jest już masa muffinków, jednak nie mogę się opanować i muszę wstawić moje sylwestrowe dzieła! Zrobiłam mały eksperyment i oprócz proszku do pieczenia dodałam również łyżeczkę sody (wiem, wiem Ameryki nie odkryłam :P). Efekt mnie powalił! Zawsze piekłam albo z sodą,albo z proszkiem. Nie widziałam wtedy zbyt wielkiej różnicy,a teraz REWELACJA :) Ciasto szybko wystrzeliło i do tego było mięciuchno- puszyste. Polecam :) Poeksperymentowałam też z marcepanem w muffinkach i powiem Wam,że efekt piorunujący :) Trzeba tylko pokroić marcepan na większe kawałki, bo inaczej kiepsko go czuć. Pochwalę się jeszcze wygrzebaną na wyprzedaży bluzeczką ^^ (widać ją w tle) Normalnie idealna dla mnie... Muffinki rządzą ! Na koniec, odbiegając od kulinarnych tematów, chciałabym podzielić się z Wami moimi postanowieniami. Nie są to postanowienia noworoczne, bo takich nie czynię. Bardziej potraktowałabym je jako postanowienia na lepsze jutro :)
1. Lepiej okazywać uczucia (zwłaszcza mojemu Lubemu :*)
2. Doceniać to co mam (chociaż czasem jest ciężko)
3. Schudnąć 5kg ( już się boję...)
4. Rozwinąć swoje kulinarne pasje i zwiększyć liczbę postów :)
5. Zakupić większą liczbę silikonowych foremek do Muffinów (a nie mówiłam :P? To obsesja już ^^) i książki kulinarne w wegańskim klimacie
6. Zaliczyć ten rok na studiach (jak ja tego pragnę !)
7. Nauczyć się języka migowego...
Hmmm.... Mogłabym tak pisać i pisać, ale będę dumna jeżeli zrealizuję chociaż tę pierwszą siódemkę ^^ 
Szczęśliwoego Nowego Roku !
Trzymajcie się wegańsko :)!