A liczba wyświetleń ciągle rośnie ^^!

sobota, 24 sierpnia 2013

Recenzja książki "Lato w kuchni pięciu przemian"

Za recenzję tej książki zabierałam się już kilka razy, jednak z powodu chronicznego braku czasu i komplikacji pojawiających się w moim życiu, ciągle odkładałam to na później. Miałam przyjemność otrzymania egzemplarza recenzenckiego, co bardzo ucieszyło moją półkę z książkami kulinarnymi :) Zanim stałam się posiadaczką tej książki, wielokrotnie krążyłam wokół tematu kuchni pięciu przemian, nie bardzo wiedząc "z czym to się je". Jeżeli macie ten sam problem, to ta pozycja wyjaśni wasze wątpliwości i uporządkuje zbiór dotychczas zgromadzonych informacji. Dlaczego warto sięgnąć po tę książkę? Bez względu na to czy na co dzień jecie według zasad pięciu przemian, czy też chcecie poeksperymentować, pozycja ta zachwyci Was swoimi przepisami. Wszystkie przepisy są wegetariańskie, jednak w łatwy sposób można je zweganizować. Osobiście zakochałam się w "zupowym" rozdziale, który mam zamiar niecnie wykorzystać i "przerobić" od deski do deski :) Jeżeli szukacie inspiracji, nowego spojrzenia na proste składniki lub po prostu chcecie dowiedzieć się więcej o gotowaniu według pięciu przemian to koniecznie sięgnijcie po tę książkę :)




wtorek, 23 lipca 2013

Piknikowe ciasteczka "maślane"

Tym razem przygotowałam dla Was smakowitą propozycję piknikową, imitującą słynne, babcine, maślane ciasteczka :) Słonko przygrzewa, a wegańskie dusze aż rwą się na kocyk :) Pieczcie ciacha, pakujcie koszyk, wsiadajcie na rower i ruszajcie w nieznane. Nacieszcie się tym pięknym latem, bo następne dopiero za rok ;) Trzeba na zapas naładować nasze wewnętrzne baterie słoneczne !





Składniki:
0, 5 kg mąki
150 g wegańskiej margaryny
1/2 szklanki cukru
1 opakowanie cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki wody

Przepis:
Miękką margarynę ucieramy z wodą i cukrem. Powoli dodajemy mąkę i proszek do pieczenia, cały czas mieszając. Dokładnie zagniatamy ciasto, rozwałkowujemy na grubość ok 4 mm i wykrawamy ciasteczka w dowolnym kształcie. Gotowe ciasteczka układamy na blaszce (zostawiamy odstępy, bo ciacha lubią się rozlewać :)), delikatnie nakłuwamy widelcem i pieczemy około 10- 15 minut w 150 stopniach.

sobota, 6 lipca 2013

Krem z cukinii

Słońce, upał, skwar i żar... ale jeść trzeba :) Co jeść w taki upał? Oprócz korzystania z dobrodziejstw sezonowych owoców, polecam Wam też sięganie po warzywa, od których uginają się stragany na miejskich rynkach. Kocham chrupać młode marcheweczki na surowo, ale dziś poświęcimy kilka i utopimy je w zupie ;) Zupa krem syci, ale ma jeszcze jeden, bardzo ważny plus. Genialnie smakuje w temperaturze pokojowej, co pozwala cieszyć się wartościowym posiłkiem, który dodatkowo nas nie "dogrzewa" :) Nigdy nie doceniałam cukinii w kuchni, niezbyt często po nią sięgałam, ale po zjedzeniu tej zupy, zmieniłam o niej zdanie :) Zachęceni? No to do dzieła :)



Składniki:
2 cukinie
2 młode marchewki
1 cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżka oliwy z oliwek
tymianek
1-2 kostki bulionowe (wegańskie)
100 ml białego wina
1/2 litra wody
curry
cynamon
sól
pieprz

Przepis:
Cukinię kroimy w kostkę, cebulę w piórka i podsmażamy wraz z posiekanym czosnkiem i oliwą na  rozgrzanej patelni. Przygotowujemy bulion z 1/2 litra wody. Zawartość patelni (gdy cukinia będzie już prawie gotowa) wrzucamy do bulionu, dodajemy do niego drobno pokrojone marchewki i gotujemy przez ok 15 minut. Dolewamy wino, doprawiamy zupę solą, pieprzem, curry, cynamonem i tymiankiem, gotujemy przez 2 minuty. Czas na miksowanie :) Miksujemy tak długo, aż nasza zupa nie uzyska kremowej konsystencji. W razie konieczności doprawiamy do smaku i podgotowujemy krem przez 2-3 minut. Podajemy na ciepło lub w wersji wystudzonej :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Śliwki w czekoladzie z jagodami goji

Konkurs na zdrowy deser został rozstrzygnięty. Książka jutro wystartuje do swojej nowej właścicielki - Weroniki :) Dziękuję Wam za wszystkie przesłane przepisy! Oglądając zdjęcia Waszych deserów oblizywałam się ze smakiem i z trudem powstrzymywałam się przed napadem na kuchnię ;)  
Mam nadzieję, że przepis, który podbił moje serce, podbije także Wasze :) Przed Wami RAW śliwki w wykonaniu Weroniki  :)! Zdrowo, smacznie, ślicznie i kreatywnie. Przepis idealny ;)





Składniki:
 ekologiczne śliwki suszone
 ekologiczne daktyle suszone
kakao
  suszone jagody goji
 
Przepis:
Daktyle mielimy blenderem, w trakcie dodajemy kakao (ilość dowolna, można po trochu dodawać i próbować; tak aby powstał jak najbardziej odpowiadający nam czekoladowy smak ;). Jeśli mamy słaby blender to daktyle można wcześniej na chwilę zanurzyć w wodzie a potem odsączyć. Suszone śliwki oblepiamy daktylową masą i turlamy kule, które następnie obtaczamy w zmielonych (w blenderze lub młynku do kawy) jagodach goji. Najlepiej smakują po schłodzeniu w lodówce :) 


Weronice jeszcze raz gratuluję, a Wam życzę smacznego :)!

środa, 29 maja 2013

Słodki konkurs

Udało nam się! Tak jak obiecywałam, wraz z przekroczeniem 1000 fanów na facebooku, organizuję konkurs :) I oto jest! Długo kombinowałam jakie zadanie dla Was wymyślić. W głowie pojawiał mi się pomysł za pomysłem, ale żaden nie był właściwy. Okazało się, że daleko szukałam, a blisko znalazłam ;) Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, Roślinożerka jest łasuchem i uwielbia desery, ciastka i inne słodkości. Z tym też związane będzie zadanie konkursowe :) Ogłaszam konkurs na zdrowy, wegański deser. Podkreśliłam słowo zdrowy, ponieważ chciałabym uniknąć taplających się w tłuszczu wypieków i chipsopodobnych cudów ;) Pod słowem deser kryją się ciasta, koktajle, słodkie i słone (jeżeli uda Wam się mnie przekonać, że mogą być deserem ;)) przekąski, owocowe pucharki i inne smakowitości :) To od Was zależy co wybierzecie :) Teraz czas na kilka konkursowych zasad.

1. Polub moją stronę na facebooku :)
2. Zadanie konkursowe : Do 9 czerwca, do godziny 21.00 prześlij przepis na zdrowy, wegański deser wraz ze zdjęciem, na mojego maila - alexanderka@autograf.pl
3. Wyniki zostaną ogłoszone 10 czerwca w godzinach wieczornych :)

Hmmm... Pewnie czekacie na informację co będzie nagrodą. I słusznie :) Oprócz publikacji wybranego przepisu na blogu, do zwycięzcy powędruje...




 magiczna, przepyszna, wegetariańsko- wegańska książka kucharska Joli Słomy i Mirka Trymbulaka :)

Każdy weganin powinien mieć ją w swojej kolekcji ;)

Do dzieła Kochani! Z niecierpliwością czekam na Wasze przepisy :)!!

sobota, 4 maja 2013

Wegański kopczyk kreta

Jak widzicie, czujecie i słyszycie, ciągle jestem w biegu... Poważnie zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, bo czuję, że Was zawodzę. Wiem, że część z Was dzielnie czeka na przepisy, liczy na regularne posty, ale aktualnie Roślinożerka nie nadąża za swoim życiem... Postanowiłam jednak nie zawieszać działalności, bo kocham to miejsce, moich czytelników i gotowanie, ale muszę Was prosić o dużą dozę wyrozumiałości. Jeżeli będę miała chociaż małą chwilę (tak jak teraz), to od razu będę tutaj "wbiegać" i wklejać jakieś smakowite kąski :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i pozwolicie sobie to wynagradzać przepysznymi smakołykami :) 
Dziś ciacho znane z bloga Atak ciasta . Siła rażenia tego przepisu była przeogromna, ale może jeszcze na niego nie trafiliście? Koniecznie musicie to nadrobić i skosztować tego wegańskiego nieba w gębie :)





Składniki:

Ciasto:

4 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 szklanka oleju
1 i 1/2 szklanki wody
2 łyżeczki sody
3 łyżki kakao
Krem:
1 kostka tofu naturalnego
1 i 1/2 szklanki płatków ryżowych
1 i 1/2 szklanki mleka sojowego
kilka kropel aromatu śmietankowego
4 łyżeczki cukru
  4 kostki gorzkiej czekolady

+ 2 banany i odrobina soku z cytryny

Mieszamy składniki na ciasto: najpierw suche, następnie dodajemy mokre. Gotowe ciasto przelewamy do tortownicy i pieczemy ok 35 minut w 180 stopniach. Upieczone ciasto zostawiamy do wystygnięcia, następnie przekrawamy na dwie części ( dolna może być odrobinę cieńsza). Górną część kruszymy na małe kawałeczki, w dolnej natomiast wydrążamy delikatny dołek (w nienaruszonej wersji zostawiamy tylko brzegi ciasta- ok 1,5 cm). Rozdrobnione tofu wrzucamy razem z ugotowanymi (według instrukcji na opakowaniu:)), przestudzonymi płatkami ryżowymi do blendera. Dosładzamy do smaku, dodajemy aromat i ponownie blendujemy. Gdy masa będzie już chłodna, ścieramy do niej, na grubych oczkach, gorzką czekoladę. Całość delikatnie mieszamy. Banany kroimy na pól (wzdłuż) i dopasowujemy ich długość do naszego wgłębienia w cieście. Ułożone banany skrapiamy odrobiną soku z cytryny. Nadszedł czas na krem :) Nakładamy go na banany i formujemy kopczyk. Wierzch "oblepiamy" pokruszonym ciastem i gotowe! Kopiec przed podaniem należy schłodzić, najlepiej wsadzić go do lodówki na około godzinę przed serwowaniem :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Pieczone pierogi ze szpinakiem i tofu a'la feta

Roślinożerka znów nie ma czasu na eksperymentowanie w kuchni, bo pochłania ją wiele innych, niestety ważniejszych spraw. Dopiero dziś dotarło do mnie jak dawno niczym Was nie poczęstowałam! Od razu postanowiłam się poprawić i dać każdemu z Was po gryzie pierożka ;) Skusicie się? Obiecuję, że będą Wam smakować :)




Składniki:
 ciasto:
2 szklanki mąki
2/3 szklanki ciepłego mleka sojowego
20-30 gram drożdży
1 łyżeczka cukru
2 łyżki oliwy 
szczypta soli

farsz:
500 g mrożonego szpinaku
czosnek
cebula
1 łyżeczka sosu sojowego
pieprz
sól

tofu a'la feta:
1 kostka tofu
2 łyżki oliwy
1 i 1/2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka oregano
1 łyżeczka soli
1/2 łyżeczki czerwonej papryki

Przepis:
Zaczynamy od przygotowania fety. Kostkę tofu kroimy na kwadraciki o bokach ok 1 cm. W misce mieszamy wszystkie składniki marynaty, wrzucamy do niej tofu, delikatnie mieszamy i odstawiamy do lodówki na minimum 1 godzinę :) 
Teraz czas na ciasto. Mąkę mieszamy z solą. W osobnej misce łączymy mleko, drożdże, cukier i oliwę. Powoli przelewamy mokre składniki do mąki, mieszamy, chwilę wyrabiamy, formujemy kulę i odkładamy w ciepłe miejsce na około 40 minut. 
Szpinak wrzucamy na patelnię, dodajemy do niego posiekaną cebulę i czosnek, następnie doprawiamy sosem sojowym, solą i pieprzem do smaku.
Wyrośnięte ciasto rozwałkowujemy na cieniutki placek, wycinamy kółka (ja zrobiłam to kubkiem:)) i na każde z nich nakładamy czubatą łyżkę szpinaku oraz kilka kosteczek tofu. Po nafaszerowaniu, sklejamy brzegi naszych pierożków, układamy je na blaszce, smarujemy odrobiną oleju, posypujemy ulubioną przyprawą (u mnie rozmaryn) i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 20 minut.

wtorek, 26 marca 2013

Wegańskie czekolady i vegan burgery w Piece of Cake

Dziś trochę nietypowo, ale mam nadzieję, że komuś przydadzą się informacje zawarte w tym poście ;) Niedawno wzięłam udział w konkursie organizowanym przez sklep Evergreen. Udało mi się wygrać, co sprawiło mi ogromną radość, bo nagrodą był zestaw trzech czekolad! Jako honorowy czekoladożerca nie mogłam doczekać się paczki i codziennie czatowałam na listonosza. Wtem nadszedł ten dzień i przybyły! Trzy! Tylko dla mnie! Pięknie zapakowane, wyglądające jak z żurnala, wegańskie czekolady.


Największą chrapkę miałam na białą, bo to ona spędzała mi sen z powiek, ale postanowiłam zostawić ją na sam koniec - wielki finał. Szelest papierka, trzask czekolady - pierwszy kawałek poszedł... "Hmmmm.... Z orzechami? Jakieś rodzynki?" Pomyślałam, że nie jest źle. Nie tego się spodziewałam, ale jak na czekoladę w pełni wegańską, do tego wyczarowaną na mleku ryżowym, nie jest źle. Przyszedł czas na tę z kawałkami pomarańczy... Procedura ta sama, wielkie wyczekiwanie i ... jest pierwszy kawałek! Zaczęłam go "memlać"... Memlam i memlam i nic! Dla porównania i upewnienia się w swych odczuciach, sięgnęłam po drugi kawałek... I znów nic! Niby czekolada, ale jakoś tak czekolady w niej nie czuć! Syntetyczny posmak pomarańczy jest ledwie zauważalny i zdecydowanie nie zrobił na mnie wrażenia. Po tym smutnym odkryciu stwierdziłam, że zapewne staczam się po równi pochyłej i biała totalnie mnie rozczaruje. Od niechcenia (co by jak najdłużej żyć nadzieją) zaczęłam ją otwierać... Ułamałam kawałek. Jest! Jest smak i do tego wiernie odzwierciedlający moje wspomnienia o białej czekoladzie! Zafascynowana sięgnęłam po kolejny kawałek i znów to samo! Tym razem trafił mi się jeszcze orzeszek, więc miałam podwójną frajdę ;) Zakochałam się w tej czekoladzie bez pamięci! Mimo, że jej współtowarzyszki trochę mnie zawiodły, ona pokazała, że mimo swej wegańskości jest pełnowartościową czekoladą :) Musicie się na nią skusić!

Drugą rzeczą, o której chciałam Wam wspomnieć, to magiczne miejsce, które ostatnio odkryłam w Poznaniu. Przez przypadek, natknęłam się na czyimś facebooku na post o ich burgerach... Piece of Cake, bo o nich mowa, zrewolucjonizowali moje myślenie o wegańskich burgerach. Ale po kolei :) Gdy tylko wyczytałam, że gdzieś w moim mieście serwują wege buły, to już zaraz musiałam tam iść. Od planów od razu przeszłam do czynów i wybrałam się tam z moim Lubym. Już od wejścia czekało mnie spore zaskoczenie, bo spodziewałam się małej, nowoczesnej knajpy, a zastałam artystyczną wariację na temat stylu i ekologii :) Przemiła obsługa ( ten uśmiech jest znany chyba w całym Poznaniu ;)) sprawiła, że poczułam się jeszcze lepiej i bardziej swojsko. Zamówiliśmy jedną z dwóch burgerowych opcji (konfitura pomidorowo- jabłkowa , kotlet szpinakowy, jalapeno, szczypiorek ) i z niecierpliwością wyczekiwaliśmy ich nadejścia.



Gdy się pojawiły, początkowo zrzedła mi mina. Wyglądem nie przypominały tych serwowanych w Maku, nie były wypchane pięcioma warstwami sztucznego czegoś tam i byłam przekonana, że przez to właśnie MUSZĄ być gorsze. Jakież było moje zdziwienie przy pierwszym gryzie! Burger pełną gębą! Konfitura zdziałała cuda i nadała burgerowi szczypty magii... A bułka? To ona zawojowała moje serce... Z głębi serca przepraszam ją, że byłam powierzchowna i oceniłam ją po wyglądzie. Od pierwszego "chapsa" moim marzeniem jest odtworzenie tejże buły w domowym zaciszu ;) Jeżeli jeszcze się wahacie, to powiem Wam, że musicie tego spróbować! Nie byłam co prawda w Berlinie, nie kosztowałam tamtejszych sławetnych vegan burgerów, ale wiem, że to, co serwuje nam Piece od Cake jest fantastyczne, więc wsiadajcie na rower i pędźcie do Poznania na przepyszne wegańskie burgery :)



środa, 20 marca 2013

Potrójnie czekoladowy tort urodzinowy :)

Lata lecą, a Roślinożerka coraz starsza... Dobrze, że dieta wegańska hamuje proces starzenia, bo już bym się sypała ;) Wróćmy jednak do tematów kulinarnych :) Świętowanie urodzin bez wegańskiego tortu to nie świętowanie, więc był i on... Król wśród ciast i władca czekoladowych mórz ;) Nieskromnie powiem Wam, że tegoroczny wypiek powalił na kolana swoich poprzedników. Był tak dobry, że zebrałam na niego świąteczne zamówienia! Podbije serca wytrawnych czekoladoholików, skrytych wielbicieli kakaowych smaków i wymagających kremożerców. Jeżeli zbliża się jakaś specjalna okazja, albo zwyczajnie macie ochotę na odrobinę rozpusty, to ten torcik jest dla Was idealny!



Składniki
ciasto:
1 i 1/2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 szklanka zimnej wody
1 łyżka octu
3 łyżki kakao
5 łyżek oleju
1 torebka cukru cynamonowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

krem:
1 duży budyń czekoladowy
2 szklanki mleka sojowego
5 łyżek cukru
100 g wegańskiej margaryny
   
+ kilka kostek gorzkiej czekolady
   150 ml wódki wiśniowej
   100 ml mocnej kawy

Przepis:
Dokładnie mieszamy wszystkie składniki na ciasto, oprócz wody i octu. Następnie do masy dodajemy wodę, a na samym końcu ocet. Ciasto przelewamy do tortownicy i pieczemy około 35- 40 minut w temperaturze 200 stopni. Budyń gotujemy według standardowych zasad, jednak na mniejszej ilości mleka :) Gdy trochę przestygnie (musi być letni), dodajemy do niego po kawałeczku margaryny i miksujemy na gładką masę. Upieczone ciasto odstawiamy do wystygnięcia, następnie przekrawamy je delikatnie na dwie części. Każdą z połówek skrapiamy wódką i kawą, po czym dół dodatkowo smarujemy grubą warstwą kremu. Teraz najtrudniejsze- składamy tort do kupy :) Gdy już nam się to uda, smarujemy wierzch tortu pozostałą częścią kremu. Na koniec ścieramy na tarce gorzką czekoladę i posypujemy nią wierzch naszego torcika :) Wstawiamy ciacho do lodówki, aby się scaliło i podajemy schłodzone :)

piątek, 15 marca 2013

Kuskus - wartościowy obiad dla zabieganych

Szybko, szybciej, jeszcze szybciej. Niby chcemy zjeść coś porządnego, ale po powrocie do domu okazuje się, że po uszy tkwimy w krytycznej fazie głodu i mimo szczerych chęci, nie mam siły i ochoty na długie pichcenie. To co? Łapiemy za telefon i zamawiamy coś na wynos czy po raz setny przygotowujemy kanapkę? NIEEEEEE  :D! Otwieramy szafkę, wyciągamy z niej kuskus i przyrządzamy zdrowy, przepyszny obiad w 15 minut. Gotowi? START!



Składniki  (na 2 porcje):
1/2 szklanki kaszy kuskus
1 cebula
2 łyżki zielonego groszku
2 łyżki czerwonej fasoli
2 łyżki kukurydzy
1/2 czerwonej papryki
2 łyżki ketchupu/przecieru pomidorowego
2 łyżeczki sosu sojowego
wrząca woda
bazylia
oregano
curry
pieprz
sól

Przepis:
W czajniku przegotowujemy wodę, kuskus wsypujemy do miseczki i zalewamy go wrzątkiem, tak aby poziom wody górował nad kaszą o około 0,5 centymetra. Zostawiamy miseczkę w spokoju i zabieramy się za warzywa. Cebulę i paprykę kroimy w kostkę, następnie wrzucamy je z resztą warzyw na patelnię. Pod koniec smażenia dodajemy ketchup bądź przecier, sól oraz pieprz do smaku. Kaszę po około 5-6 minutach (gdy wchłonie całą wodę) przekładamy na patelnię i chwilę podsmażamy razem z warzywami. Na koniec dodajemy sos sojowy, curry, oregano oraz bazylię. Podajemy na ciepło, ciesząc się szybkim i wartościowym posiłkiem :)

wtorek, 5 marca 2013

Frytki z selera dla dietujących

Chcecie zrzucić zbędne kilogramy? Zaczęliście już walkę, ale ciągle brakuje Wam niezdrowych, kalorycznych przysmaków? Mam dla Was idealną propozycję :) Frytki w zdrowszej, niskokalorycznej wersji! Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia! Seler znany jest ze swoich właściwości odchudzających, szybko więc biegnijcie do sklepu i upieczcie sobie porcję tych cudeniek :)




Składniki:
1 seler
kilka kropel oliwy (można ją pominąć)
bazylia
oregano
curry
słodka papryka
sól 

Przepis:
Obieramy selera i kroimy go w słupki. Jeżeli lubicie we frytkach chrupiącą skórkę, skropcie selera odrobiną oliwy, jeżeli jednak chcecie zjeść wersję LIGHT do kwadratu, pomińcie ten fragment ;) Wrzucamy selera do miski, posypujemy dużą ilością przypraw i mieszamy, aby każda fryteczka ładnie się w nich obtoczyła. Tak przygotowanego selera odstawiamy na około godzinę, aby mógł się przegryźć. Wyjęte z lodówki frytki przekładamy na wyłożoną papierem blaszkę i pieczemy ok 25- 30 minut w 180 stopniach.

piątek, 1 marca 2013

Krem z pora

Zupa, która swoją prostotą oszałamia, a smakiem powala na kolana. Zapewne już ją jedliście, ale mimo to warto o niej przypomnieć :) Popularnością nigdy nie zdominuje pomidorówki czy rosołu (oczywiście wegańskiego ;)) , jednak smakiem z łatwością je pokona. Rozpocznijmy więc porową rewolucję na talerzu ! 



Składniki:
5 porów
3 spore ziemniaki
1 duża cebula
kilka kropel oleju
1,5 litra wody
2 wegańskie kostki rosołowe
3 łyżki mleka sojowego
natka pietruszki
pieprz
sól

Przepis:
Pora kroimy w talarki, a cebulę i ziemniaki w kostkę. Wszystkie warzywa wrzucamy na rozgrzaną patelnię ( skropioną olejem) i smażymy aż do zrumienienia. Wodę zagotowujemy, wrzucamy do niej kostki rosołowe i czekamy aż się rozpuszczą. Do wywaru wrzucamy podsmażone warzywa i gotujemy do miękkości - około 20-25 minut. Pod koniec gotowania miksujemy zupę, dodajemy mleko i przyprawiamy solą i pieprzem do smaku. Serwujemy posypaną natką pietruszki.

piątek, 22 lutego 2013

Zakochana para: szpinak i... tofu

Dziś trochę mniej dietetycznie, ale nadal bez szaleństw :) Postanowienie jest postanowieniem i nawet widać już pierwsze efekty! Oby dalej szło mi równie dobrze ;) Nie wiem czy już odkryliście potajemny romans tofu ze szpinakiem, jeżeli jednak nie, to koniecznie musicie przyłapać ich na gorącym uczynku i skosztować tego, co razem wyczyniają :) Aż zzieleniejecie z zachwytu! 



 


Składniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego
200 g mrożonego szpinaku
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżka mleka sojowego
1/2 kostki naturalnego tofu
oregano
curry
bazylia
sos sojowy
pieprz
sól

Przepis:
Ciasto francuskie dzielimy na cztery części i wykładamy nim kokilki tak, aby ciasto równomiernie wystawało z naczynia. Cebulę kroimy w piórka, podsmażamy przez chwilę na patelni i dodajemy do niej szpinak. Czosnek drobno siekamy i dorzucamy do szpinaku. Wszystko ładnie smażymy, doprawiając solą, pieprzem i odrobiną sosu sojowego. Pod koniec smażenia dodajemy łyżkę mleka sojowego i dokładnie mieszamy. Połowę z przygotowanej porcji tofu, kroimy w kostki, resztę natomiast dusimy widelcem i doprawiamy dużą ilością curry. Kosteczki maczamy w sosie sojowym i obtaczamy w bazylii i oregano. Gotowy szpinak nakładamy do kokilek, następnie dodajemy kilka kosteczek tofu i składamy brzegi ciasta w kształt koperty. Wierzch posypujemy rozdrobnionym z curry tofu i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok 15 minut. Zajadamy ciepłe, delektując się duetem idealnym :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Baby carrots w królewskiej wersji

Ryż, ziemniaki i makaron zazwyczaj potrzebują partnera, aby stać się wspaniałym daniem. Nie możecie się zdecydować co do nich dodać? Baby carrots będą pasować do każdej "podstawy" i zawojują wasze serca. Marchew może i nie jest zbyt przebojowa, jednak przy odpowiednim podejściu będzie nie tylko zdrowym, ale i smacznym dodatkiem :) Weźcie do łapki marchewkę, miód, pomarańczę i pozwólcie się zaskoczyć :)




Składniki:
200 g mrożonej baby carrots
1 łyżeczka sztucznego miodu
sok z 1 małej pomarańczy
sól

Przepis:
Do garnka wlewamy wodę, wsypujemy do niej odrobinę soli i gotujemy aż do wrzenia. Dorzucamy marchew i gotujemy około 10 minut, sprawdzając co jakiś czas miękkość warzywa. W czasie gdy marchewka "wymięka" wyciskamy sok z pomarańczy (ja zrobiłam to za pomocą rąk), wlewamy go na patelnię, dodajemy łyżkę miodu i odrobinę soli. Gotową marchew odcedzamy, wrzucamy na patelnię i smażymy na małym ogniu. Ważne jest, aby często ją obracać, żeby cała obtoczyła się w naszym sosie :) Pod koniec smażenia (gdy większość sosu zniknie) doprawiamy marchew odrobiną soli i czekamy aż cały sosik zostanie wchłonięty :) Podajemy na ciepło w zestawieniu ze wszystkim, co tylko nam się wymarzy :)

piątek, 8 lutego 2013

Roślinożerka rozkminia - inspiracje vol. 3

Dziś post całkowicie bez-przepisowy, z cyklu inspiracji i rozmyślań. Długo mnie tu nie było i trudno opisać to wszystko, co się w tym czasie działo w moim życiu. Nałożyły się sprawy rodzinne, uczelniane i te związane z pracą. Wiele zmieniło się też w samej Roślinożerce. Postanowiłam wrócić do mojego dawnego celu - odchudzenia się do stanu używalności.


Na nowo zakochałam się w sukienkach i postanowiłam, że to lato będzie należeć do mnie. Już widzę siebie, szczuplutką w pięknej, zwiewnej sukni...




Ciężka sesja utwierdziła mnie też w tym kim chcę zostać. Kocham pracę z dziećmi, zwłaszcza z moimi Słoneczkami. Nic nie powstrzyma mnie przed spełnieniem marzenia o tytule pedagoga specjalnego...





Kulinarnie też działo się u mnie wiele, ale niekoniecznie ambitnie ;) Podszkoliłam się trochę, poczytałam, popróbowałam.  Pewnie zauważycie trochę zmian, bo dania będą "odtłuszczone", ale nadal smaczne ;)


Trzymajcie kciuki za moje plany i ich realizację :) Zagubiona w tym całym zabieganiu mam zamiar żyć każdym dniem - kolorowo, smacznie i zdrowo.


niedziela, 6 stycznia 2013

Niebiański pudding z tapioki

Witam Was, drodzy Roślinożercy, w nowym, smakowitym i wegańskim roku :) Jak tam Wasze noworoczne postanowienia? U mnie nagromadziło się ich sporo, jak co roku. 

1. Osiągnięcie wymarzonej wagi ;)
2. Poszerzanie i rozwijanie umiejętności kulinarnych
3. Zostanie (wreszcie!) tłumaczem języka migowego
4. Napisanie genialnej magisterki
5. Zostanie mistrzynią makijażu :D
6. Przeczytanie wszystkich książek, o jakich marzy moja dusza ;)
7. Znalezienie czasu na wszystko, co dla mnie ważne

                        itp., itd. ...

Długo by wymieniać. A Wy z czym będziecie się zmagać w tym roku? Albo do czego będziecie dążyć :)? Na osłodzenie tych słodko- gorzkich przemyśleń postanowieniowych mam dla Was przepyszny, nieziemski pudding z tapioki. Jako weganka często szukałam smakowego odpowiednika słynnego beleriso czy też innego, kremowego smakołyka ryżowego. Ten deser idealnie zastąpi Wam mlecznego kolegę i sprawi, że przestaniecie tęsknić za kolejnym, niewagańskim przysmakiem ;)





Składniki:
2 i 1/2 szklanki waniliowego mleka ryżowego
1 szklanka wody
1/2 szklanki tapioki
3 łyżeczki cukru waniliowego
2 łyżeczki zwykłego cukru
1/2 szklanki śmietanki migdałowej
1/4 łyżeczki soli

+ kilka plasterków banana, trochę startej czekolady (gorzkiej) i odrobina soku z cytryny

Przepis:
Tapiokę wrzucamy do miski, zalewamy wodą i zostawiamy na 30 minut. Do garnka wlewamy mleko, dodajemy do niego sól oraz oba rodzaje cukru. Gdy mleko się zagotuje, dodajemy odcedzoną tapiokę i gotujemy, cały czas mieszając, około 20- 25 minut. Pod koniec gotowania dolewamy śmietankę i gotujemy kolejne 3-5 minut. Gotowy pudding przelewamy do miseczek i czekamy aż przestygnie. Zimny pudding dekorujemy plasterkami banana skropionymi sokiem z cytryny i startą gorzką czekoladą. Deser podajemy schłodzony i najlepiej dwie porcje na raz ;)